Home
Pizza z wykrzyknikiem

    Nie ukrywam, że miała to być wycieczka z przewodnika Zbooya Najlepsze wycieczki na rowerze górskim, tom 8, Okolice Krakowa. Niestety ani Arek, ani ja nie miałem mapy ni przewodnika. Z moją pamięcią też nie jest dobrze choć z tego co pamiętam to wycieczkę, która prowadzi tą trasą jechałem ze 3 albo i więcej lat temu ;-)

    Ze Swoszowic wyruszyliśmy niebieskim szlakiem na południe. Trasa wycieczki prowadzi nim, mniej więcej do miescowości Siepraw. My szlak zgubiliśmy w Lusinie i dalej pojechaliśmy asfaltem. W Gaju wskoczyliśmy na zielony szlak, który doprowadził nas prawie do Mogilan. Jadąc nim z miesiąc wcześniej ewakuowałem się przed jakimś wściekłym kundlem, jednak to, co wyskoczyło na nas tym razem było totalnym przegięciem. Na szczęście zieluk nie ma psofobii jak ja i udało nam się przedostać na drugą stronę strumyka, gdzie bestia za nami się nie udała. Szlak polecam jedynie amatorom mocnych wrażeń: od 1 do 3 goniących psów, ledwie widoczny skręt szlaku w trawę, a następnie podjazd po mokrej trawie [przypis Arka - Ł.Z.].

Jako, że ciągle mieliśmy nadzieję znalezienia się na niebieskim szlaku, nie dojeżdżając do Moglian w przysiółku Celiny odbiliśmy na wschód i po przekroczeniu potoku Łaźnik wspięlisy sie do skrzyżowania we wsi Konary. Następny etap wycieczki prowadził już li-tylko po asfalcie: Wołosań, Łobzów. Za Kaimówką czekał na nas szaleńczy, bardzo szybki zjazd, który kończy się niestety ostrym zakrętem. Ale ostry zakręt to i tak nic w porównaniu z 18% podjazdem, który nas czekał zaraz za zjazdem a przed miejscowością Zadziele. Potem przejechaliśmy przez Wołówki, Polankę i przez wiadukt nad "zakopianką" dotarliśmy do Myślenic.

Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na Rynku, wyciągnąłem kasę z bankomatu i Arek zaproponował, żebyśmy wspięli się na Górę Chełm. Od słów przeszliśmy do czynów. Podjazd asfaltem sprawił trochę trudności ale dzielnie dałem mu rady dzięki "młynkowi". Na szczycie była w końcu upragniona przez nas mapa. Przez chwilę myśleliśmy czy nie pojechać czerwonym szlakiem do schroniska Kudłacze przed szczytem Lubomir. Niestety było już stosunkowo późno a do domku mieliśmy kaaawał drogi więc zjechaliśmy ze szczytu zielonym szlakiem, gubiąc go pod koniec. Zjazd jest bardzo przyjemny, przeciętny rowerzysta praktycznie nie musi schodzić z roweru, zaś osoba lepiej wyćwiczona może na nim wykręć niezłą prędkość.... [przypis Arka - Ł.Z.].

     Ponieważ byliśmy głodni zdecydowaliśmy się na zakup czegoś do jedzenia. Zatrzymaliśmy się w Myślenicach przy pierwszym lepszym domku z reklama piwa. Okazało się, że jest to pizzeria. Zamówiłem dużą pepperoni (fi = 470). Niestety nie daliśmy jej rady i jeden kawałek musiałem (sic!) schować to tylnej kieszonki w koszulce, i jak się później okazało, żona zjadła go na kolacje ;-)

Wracając do Krakowa bacznie obserwowaliśmy drzewa i słupy czy aby nie napotkamy znaków szlaku czarnego. Bowiem tym szlakiem prowadziła trasa wycieczki od Sieprawia. Szlak w końcu znaleźliśmy - przecinał drogę, którą zjeżdżaliśmy podczas tego szaleńczego zjazdu ;-) Niestety siły Arka odmówiły mu posłuszeństwa i po 4 km jazdy szlakiem, a dokładnie szutrową drogą, wrócilismy z powrotem na asfalt. Co ciekawe po wjechaniu na asfalt Arek odzyskał siłę i dzielnie pozwalał siedzieć mi sobie na kole

    Bocznymi drogami dotarliśmy do Krakowa od strony południowej. Dystans i inne parametry statystyczne na trzech ostatnich wykresach. Niestety, popsułem plik z zapisem śladu tej wycieczki więc tym razem nie mogę się podzielić/pochwalić "trackiem".


336_3628.JPG 336_3629.JPG 336_3630.JPG 336_3631.JPG 336_3638.JPG
336_3644.JPG 336_3648.JPG 336_3650.JPG 336_3651.JPG 336_3656.JPG
336_3658_panorama.jpg 336_3674.JPG wykres_01.jpg wykres_02.jpg wykres_03.jpg
Galerię stworzono przy pomocy
Web Page Creator 3.3
Książka gości © -=[zieluk]=- 2013 Zdjęcia robiono aparatem
cyfrowym Canon A70